Gdy tylko ciało Laury opadło na podłogę, Ross natychmiast rzucił swoją dotychczasową pracę i podbiegł do niej. Próbował ją jakoś ocudzic, jednak nawoływanie czy lekkie klepniecie po jej bladych policzkach nic nie dały. W końcu zdecydował się na nieco radykalny środek-sole trzeźwiące. Szybkim i płynnym ruchem wziął na ręce nieprzytomną Laurę i zaniósł ją do sypialni,po czym zbiegł na dół po flakonik.
Kiedy już znalazł pożądane lekarstwo, nie czekając ani chwili dłużej podstawił buteleczkę pod nos brunetki.
Na szczęście tym razem na reakcje nie musiał długo czekać, Laura wręcz natychmiastowo otworzyła oczy,zanosząc się przy okazji kaszlem.
-Zabierz stąd to cholerstwo zanim się do reszty uduszę.!-wyjąkała,spoglądając wściekle na Ross`a,który pochylał się nad nią.
-To był jedyny sposób,żeby Cię doprowadzić do normalnego stanu. Zresztą Ty to masz pomysły, wiesz jak się wystraszyłem.? Myślałem,że Cię...
-Oszczędź mi szczegółów co chciałeś ze mną zrobić.-przerwała mu wypowiedz,rozglądając się po swojej sypialni. Nie mogła sobie przypomnieć, jak się tutaj znalazła. Jedyne co pamiętała, to telefon od Eliota,reszta jakby uległa samo destrukcji.
-Nie miałem tego na myśli. W każdym razie co Ci się stało.? Wczoraj wyglądałaś normalnie.
Laura słysząc ostatnie zdanie, lekko przymrużyła oczy. Dopiero w tej chwili blondyn zdał sobie sprawę, co przed chwilą powiedział.
-Skąd wiesz jak wczoraj wyglądałam.?-spytała podejrzliwie.
Ross zawahał się. Wiedział,że teraz każde jego słowo może być użyte przeciwko niemu.
Na pewno brunetka nie za dobrze przyjęłaby wiadomość o tym,że jej sąsiad ją obserwuje każdego dnia i pilnuje,żeby nie zrobiła nic głupiego.
-Jesteśmy sąsiadami,więc to oczywiste,że Cię widziałem.-odetchnął z ulgą,po czym położył się obok niej. Prawą ręką zaczął gładzic jej policzki, a potem czoło.
-Masz gorączkę. Boli cię coś.?-pytał z przejęciem.
Laura przez chwilę leżała w milczeniu ,cały czas przyglądając się Rossowi,który czule gładził palcami jej policzki.
-Boli mnie głowa.
-To na pewno grypa.
-Nie sądzę. Bardziej obstawiałabym jakiś wirus.
Ross słysząc to lekko się od niej odchylił, aby móc sprawdzić czy się z niego czasem nie nabija.
-Wirus.? Chyba żartujesz.
Laura była na tyle wyczerpana,że nie miała już ochoty na zgryźliwe uwagi pod jego adresem.
-A widzisz,żebym się śmiała.? -spojrzała na niego zmęczonymi oczami.
-Jak to możliwe.? Przecież Sydney to bardzo porządne miasto.
-Przed pobytem w Sydney, pojechałam na dwa tygodnie do Kambodży.
-Do Kambodży.?-spytał lekko zszokowany.-Co tam robiłaś tyle czasu.?
-Ciotka nie wspominała,że pracuje jako wolontariusz Czerwonego Krzyża.?
-Nie. Mówiła tylko,że często podróżujesz i to całe Twoje życie.
-To prawda.
-To opowiesz mi co robiłaś w tej Kambodży i skąd ten wirus?-spytał, lekko podnosząc jej głowę i kładąc na swoim ramieniu.
Dziewczyna była już tak słaba,że nie miała siły się bronic. Nawet jej się to podobało.
Jego ramię było silne i opiekuńcze. Mogła z całkowitym przekonaniem powiedzieć,że w tej chwili poczuła się bezpiecznie. Mimo,że nie chciała już nic mówić, zdobyła się na ten wysiłek.
-W Kambodży jak i w innych krajach afrykańskich panuje bardzo wielki głód, a do tego,żeby było mało non stop panują jakieś wirusy,które bardzo często przenoszą owady takie jak na przykład komary. Dlatego ja i parę innych wolontariuszy jeździmy tam ,aby rozwozić żywność czy szczepić dzieci.
-Źle Cię oceniłem.-przyznał po chwili.
Laura chciała mu odpowiedzieć to samo, jednak choroba znów dała o sobie poznać.
Ross widząc w jakim stanie jest jego sąsiadka, oparł jej głowę o poduszkę.
-Zadzwonię po doktora. Może mają jakieś szczepionki.
-Nie musisz tego dla mnie robić.
-Ale chcę. Zresztą Amelia i Rossie by mi tego nie wybaczyły,że zostawiłem Cie w chorobie. Zaraz wracam.-szybkim krokiem wyszedł z pokoju.
Teraz Laura mogła pobyć przez chwilę sama. Mogła pozbierać myśli.
Nie rozumiała, skąd taka zmiana w zachowaniu Ross`a. Jeszcze kilka tygodni temu, zabiłby ją nawet wzrokiem. A dziś .? Opiekuńczy,troskliwy. Musiało być w tym drugie dno. Mimo,że była wolontariuszką nie wierzyła w zupełnie bezinteresowną pomoc. Zawsze musi być jakiś haczyk. Zawsze.!
Rozmyślając o tym, nawet nie zauważyła jak chłopak znów pojawił się obok niej.\
-Doktor Farell będzie tutaj za jakieś 15 minut.
-Dobrze.
Lekarz jak obiecał zjawił się najszybciej jak tylko potrafił.
Po kilku rutynowych badaniach, potwierdził słowa Laury. Dziewczyna miała niegroźny atak malarii,który prawdopodobnie nasilił się pod wpływem zmiany klimatu i miejsca pobytu.
Na szczęście dr. Farell zawsze nosił ze sobą szczepionkę na ten przypadek,więc nie zastanawiając się długo,podał ją dożylnie ledwo kontaktującej dziewczynie.
-Szczepionka powinna zadziałaś natychmiastowo,ale dobrze by było,żeby pani teraz odpoczęła. Sen jest teraz dla pani bardziej wskazany niż ta szczepionka.-zalecił, po czym pożegnał się i wyszedł.
Zasnęła niemal natychmiast, gdy tylko Ross opuścił jej pokój,wychodząc razem z lekarzem.
Wykończona przespała resztę dnia.
Obudziła się dopiero rano następnego dnia. Gorączka ustąpiła, a razem z nią dreszcze. Przeciągnęła się więc jak kot i usiadła na łóżku. Przez chwilę przyglądała się widokowi za oknem,gdy nagle do jej sypialni wbiegł Ross. Szybkim ruchem odwróciła się w jego stronę.
-Obudziłaś się. !-krzyknął radośnie,trzymając w ręku kubek jakiegoś ciepłego pokoju.
-Nie wiedziałam,że moja pobudka sprawi Ci tyle radości.Siadaj.-stwierdziła,pokazując mu ręka miejsce obok siebie.
-Proszę to dla Ciebie.-podał jej kubek.
-Co to.? Nie wygląda mi to na mrożoną herbatę.
-Mleko z miodem,imbirem,cynamonem i szczyptą papryki.
Spojrzała niechętnie na kubek. Sam fakt ,że było tam tyle przypraw nie zachęcało do spożycia.
Mimo to spróbowała. Ku jej zaskoczeniu, ta dość nietypowa mieszanka była naprawdę smaczna.
-Bardzo dobre.!
-Wiedziałem,że Ci posmakuje. Zrobiłem go według mojego rodzinnego przepisu.-powiedział dumnie.
-Naprawdę.?-spytała z niedowierzaniem.
-Moja mama zawsze robiła ten napój,gdy ja albo moje rodzeństwo byliśmy chorzy.
-Masz rodzeństwo.?-spytała, biorąc kolejny łyk napoju.
Pokiwał głową.
-Mam czwórkę rodzeństwa. Trzech braci i siostrę.
-Chciałabym mieć takie rodzeństwo. Niestety jestem jedynaczką.-powiedziała z lekkim żalem.
-Wiem, Amelia mi o tym mówiła.
Laura uśmiechnęła się do niego.
-Nie wiedziałam,że masz tyle rodzeństwa,chociaż tyle ciotka mi o Tobie pisała.-odparła po chwili.
Zresztą nie tylko o tym ciotka zapomniała wspomnieć. Pisała,że jest dobry i uczynny, ale słowem nie napisała jak cholernie jest przystojny. Nic nie wspomniała o jego jasnych włosach,o jego cudownych czekoladowych oczach czy dobrze zbudowanej sylwetce i sile...
-Co Ci Amelia o mnie napisała.?
Laura spojrzała ciepło na blondyna,po czym wzięła następny łyk mleka i oblizała wargi.
Wzrok Ross`a przez chwilę utkwił na jej ustach.
-Pisała,że miałeś jakieś kłopoty ,że jesteś jej sąsiadem,dużo jej pomagałeś. Bardzo Cię lubiła i ceniła.-odparła szczerze.
Spojrzał na nią jeszcze bardziej intensywniej, wyjmując szklankę z jej rąk i kładąc na nocnej szafce.
-A Ty co o mnie sądzisz.? Teraz kiedy lepiej mnie poznałaś.? Dalej sądzisz,że mógłbym wykorzystać Twoją ciotkę dla własnej korzyści.?
Otworzyła usta z wrażenia.
-Nie zrobiłem tego. Nie chciałem być tym wykonawcą, ale Twoja ciotka poprosiła mnie o to. Nie mogłem jej odmówić. Tyle dla mnie zrobiła. Dwa lata temu mieszkałem w Nowym Jorku, miałem tam sporą willę i dobrze prosperującą firmę.Jednak życie to nie bajka i w końcu zaczęły się pojawiać problemy zawodowe,potem prywatne. Nie wiesz nawet ile straciłem. Zdruzgotany przeniosłem się tutaj.
Poznałem wtedy Twoją ciotkę.-uśmiechnął się słabo.-To ona nauczyła mnie,że pieniądze nie dają szczęścia. Nadal uważasz,że mógłbym ją do czegoś namówić.?
Widać było,ze bardzo zależało mu na jej opinii. Pochylił się nad nią na tyle blisko,że niemal stykali się czubkami nosów.
Laura wzięła głośny wdech do płuc.
-Amelia robiła zawsze to co uważała za stosowne. Jeśli taka była jej wola.
Niespodziewanie chłopak ujął jej dłoń w swoją.
-Mamy ze sobą coś wspólnego. Oboje straciliśmy osobę, na której nam zależało.
Laura po raz kolejny przeżyła szok. Z dnia na dzień ten chłopak zaskakiwał ją jeszcze bardziej.
Tylko tym razem na lepsze. Czuła jak rośnie w niej ekscytacja, nietypowy rodzaj podniecenia.
W tym momencie pragnęła tylko znaleźć się w jego ramionach,objąć go..
Patrzyła jak zahipnotyzowana na jego źrenice,lekko uchylone usta.
Wodził wzrokiem po jej twarzy,przenosząc go z drżących warg ku lekko zaskoczonym oczom i znów zatrzymując się na ustach.
Delikatnie ujął jej twarz w dłonie. Serce Laury zabiło mocniej. Powoli kierował swoje wargi w stronę jej ust.. gdy nagle po pokoju rozległ się dźwięk telefonu.
Laura szybko odsunęła się od Ross`a i podbiegł do stolika,gdzie leżał jej telefon.
Chłopak natomiast siedział dalej na łóżku,mrugając oczami ze zdumienia.
Ocknął się dopiero,gdy Laura skończyła rozmowę przez telefon.
-Kto dzwonił.?-spytał niechętnie.
***
Cześć Pysiaczki. ! ;*
1 SPRAWA. Czemu mnie nie było , kiedy być powinnam.?
Wracam do Was z nowym rozdziałem, po krótkim urlopie. ;D
A tak naprawdę to nie było nowych rozdziałów, bo byłam cholernie zajęta organizowaniem swojego życia. Jestem już w drugim tygodniu treningu na płaski brzuch i z dnia na dzień czuję się co raz gorzej. Naprawdę. ;D Jeśli ktoś mi powie,że po treningu czuję się szczęśliwy, pacnę mu matą od jogi. ! ;D
2 SPRAWA. Co ile rozdziały.?
Rozdziały od dziś będę dodawać codziennie, ewentualnie co drugi. ;) Ale postaram się spełnić to pierwsze postanowienie.
3 SPRAWA. Nowy blog.?!
Ostatnio krąży w mojej głowie pomysł na kolejne opowiadanie. Oczywiście o Raurze. ;D
Problem w tym czy jest sens zaczynać.?
I moje Pyśki, pytanie do Was. Będziecie czytać dalej moje wypociny na nowym blogu.?
Czy lepiej skończyć ten i dać sobie spokój.?
Liczę na Wasza opinię. Jest dla mnie najważniejsza. ;) ;*
Jeśli by to wypaliło, ruszyłabym z nowym opowiadaniem zaraz po skończeniu tego. Mam już w sumie prolog, ale nie chcę prowadzić dwóch w tym samym czasie, bo mi się w końcu bohaterzy pomylą. ;D
4 SPRAWA. Raura.
Co się dzieje z tym Rossem i Laurą.? Powiecie mi.?
Ross chodzi przybity. Ostatnio mało co się na zdjęciach uśmiecha. Martwię się o niego. Wiadomo praca,problemy. Ale i tak mi go szkoda. ;c
A Laura z kolei świruje z tym Andrewem.
Mam co raz większe podejrzenia,że Ross kręci z Raini.
Co do cholery się dzieje.?!
Wybaczcie , ale musiałam przelać tutaj swoją frustrację. ;)
5 SPRAWA. Rossdział JUŻ 17-sty .!
Jest już rozdział 17-sty. ! ;) Kiedyś w komentarzu obiecałam,że w owym rozdziale będzie trochę więcej Raury. I czyż nie było.? ;D
Spokojnie, od teraz będzie tego więcej. ;))
Dodatkowo, mała podpowiedzieć. ! A raczej stwierdzenie faktów. To nie Eliot dzwonił. ;D
Więc bez bulwersów, chociaż i tak dostanę po dupce za to chamskie przerwanie prawie pocałunku. ;D
Wybaczcie Pyśki. <3
To tyle. Dzięki,że jesteście. ;)
Miłego czytania. ;*
Pozdrawiam cieplutko ,
Maddie Moon.