poniedziałek, 2 marca 2015

Rozdział Dwudziesty.

-Pooglądać z Tobą szczeniaki.?-spytała nieprzytomnie. Nadal tkwiła w amoku wydarzenia jakie miało miejsce parę chwil temu.-Myślałem,że spodoba Ci się ten pomysł.-odparł niepewnie.
Brunetka przyglądała mu się z uśmiechem przez chwilę.
-To jest bardzo dobry pomysł. Bardzo chętnie popatrzę jak tresujesz te swoje psy.
-W takim razie proszę tędy.-szybkim gestem ręki wskazał drzwi prowadzące do ogrodu.
Kiedy znalazła się już na podwórku Ross`a przeżyła mały szok. Ogród, który pamiętała z dzieciństwa w ogóle nie przypominał tego co teraz widzi. Nie było śladu po tajemniczej gęstwinie krzewów i drzew, których się bała. Teraz panował tutaj porządek i ład. Regularnie strzyżona trawa, kilka krzewów róż, ozdobnych drzewek i naturalnie stojące koło płotu budy..
Laura naliczyła ich aż osiem. Ze zdumieniem przyglądała się Rossowi jak ten wita się z sześcioma małymi szczeniakami,które na jej widok od razu do niej podbiegły. Jeden z nich, ten najbardziej śmielszy zaczął lizać jej stopę. Speszona dziwnych zachowaniem psa, szybko ruszyła w stronę blondyna.
-Witaj w moim królestwie.-przywitał ją pokazując rękoma swój dobytek.
-Jestem zaskoczona.
-Dlaczego.?
-Nigdy nie przypuściłabym,że ktoś może zmienić stare , zaniedbane podwórko w coś takiego.
-To znaczy ,że Ci się podoba,?
-Jak najbardziej. Teraz jest tutaj bardzo pięknie.-odparła z zachwytem.
-Cieszy mnie Twoja opinia. Naprawdę.-skwitował z radością,podsuwając jej stołek
-Siadaj i oglądaj.
Laura posłusznie wykonała jego polecenie i skupiła wzrok na jednym ze szczeniaków.
-Jaka to rasa.?
-Wyżeł. Zobaczysz będzie kiedyś z niego świetny pies myśliwski.
-Skąd to możesz wiedzieć.?
-Znam jego ojca. Jest synem najlepszego psa myśliwskiego w tym stanie.-wskazał na jednego z psów, Brunetka uśmiechnęła się lekko do siebie.
-Wspaniały rodowód, wspaniałą krew. Uwierz mi Lauro, drugiego takiego nie ma. Zobacz na Brandy`ego jak jest zbudowany. Najlepsza rasa na psa myśliwskiego.
-Widzę, widzę..-Laurę rozbawił jego dziecinny entuzjazm.
Jednak Ross najwyraźniej tego nie dostrzegł, bo dalej kontynuował z takim samym zapałem.
-Jeszcze rok ciężkiej pracy i będzie godnym następcom. Chociaż robi już postępy. Popatrz uważnie.
-zdjął z jej kolan szczeniaka i postawił na trawie, po czym wyjął zza swoich pleców wędkę z uwiązaną na końcu małą kostką. Pomachał nią przed nosem zdezorientowanego psa i uniósł w górę. Szczeniak jednak nie podążył wzrokiem za wędką, tylko zaczął szukać tropu wodząc nosem po trawie.
Laura nie ukrywała swojego zdziwienia.
-Robiliście już to kiedyś.?
-Nigdy. Taki pies ma to już po prostu we krwi. Jestem z niego bardzo dumny.
-odparł z szerokim uśmiechem blondyn.
-Zajmujesz się zawodowo tresurą psów.?
-Tak, to moje jedyne zajęcie tutaj. - jego wzrok przeniósł się z bawiących się szczeniaków na zaciekawioną Laurę. Po nabraniu głębszego wdechu, zaczął dość obszernie wyjaśniać jej na czym polega tresura psów myśliwskich.
-I opłaca Ci się to.?-spytała z niedowierzaniem. Nie rozumiała jak ktoś taki jak Ross może utrzymywać się tylko z tresury szczeniaków.
Blondyn tylko uśmiechnął się promiennie pod nosem.
-Ohh Lauro, kiedy sprzedam tego tutaj -wskazał na szczeniaka, którym zachwycał się chwilę wcześniej-będę bardzo bogatym człowiekiem.
-Nie mogę w to uwierzyć. Naprawdę zapłacą Ci tyle pieniędzy za tego psa.?
-Nie tylko za psa. W cenę wchodzi też najlepsza szkoła jaką przeszedł.
-Nie grzeszysz skromnością.
-W tym przypadku nie mam żadnych powodów. Jestem uczniem najlepszego nauczyciela w tym kraju.
-Kogo.?
-Mojego ojca.-odparł nieco mniej entuzjastycznie.
-On też się tym zajmuje zawodowo.?
W tym momencie na podwórku zapadło milczenie, a dotychczasowe rozpromienione z podniecenie czekoladowe oczy Ross`a nabrały ciemniejszego odcienia.
-On..On nie żyje. Zginął kiedy miałem piętnaście lat. Wypadek podczas polowania.-odparł po chwili.
-Przepraszam..Tak mi przykro. Nie wiedziałam...-brunetka poczuła jak pieką ją policzki ze wstydu.
-Nic się nie stało. To było dawno temu.
-Ale nie rozumiem, jak Ty może..
-Jak mogę zajmować się tresurą psów myśliwskich.? Dlaczego nie? Przecież to nie one zawiniły.
Laura wyczuła w jego głosie długo skrywany ból.
-W naszych stronach polowali właściwie wszyscy, a psy mojego ojca były najlepsze. Bynajmniej tak uważali wszyscy w mieście.
Nauczył mnie wiele na temat ich hodowli, ale kiedy zginął,rzuciłem to. Nie mogłem patrzeć na te zwierzęta. -przerwał i spojrzał na swój dom. -Dopiero kiedy tutaj przyjechałem Twoja ciotka przekonała mnie, żebym znów spróbował zając się tresurą. No i spróbowałem.-uśmiechnął się.
-Zawsze przynosiła mi mrożoną herbatę,, jak Ty kilka dni temu.
-Cieszy mnie wiadomość,że moja ciotka tak Ci pomogła.
-Bardzo mi pomogła. Wierzę,że gdyby ojciec teraz żył, na pewno byłby ze mnie dumny.
Laura spojrzała ukradkiem na chłopaka, po czym objęła ramionami kolana i zamyśliła się.
-Też bym chciała wiedzieć czy moi rodzice byliby ze mnie dumni. Czy byliby zadowoleni z tego co robię.
-Amelia była.
Brunetka szybko podniosła głowę i zmarszczyła brwi.
-Ale Ty ze mnie nie jesteś.
-Może rzeczywiście trochę przesadziłem na początku.
-Zachowałeś się bardzo okropnie..
-Chyba masz rację..
Między sąsiadami znów zapanowała cisza.
-Przepraszam,że zniszczyłam Twoje auto, naprawdę nie chciałam.-przerwała lekko rumieniąc się.
Ross natychmiast ujął jej rękę.
-Twoja ciotka nauczyła mnie też tego,że rzeczy materialne nie mają znaczenia. Najważniejsze,że wtedy Ci się nic nie stało..
Laurę ogarnęła fala czułości. Odsunęła się od niego , aby zmniejszyć wrażenie jakie na nią wywierał.
-To dobrze,że znalazłeś pracę , która daje Ci tyle radości.-rzuciła na odchodne i wstała ze stołka. -Bardzo dziękuję ,że pokazałeś mi te szczeniaki. Są naprawdę śliczne. -dodała, po czym odwróciła się i szybkim krokiem ruszyła w stronę domu Amelii.