środa, 24 grudnia 2014
Rozdział Trzeci.
Cmentarz znajdował się na północnym krańcu Littleton. Miała teraz przed sobą Rose Street,główną ulicę,przy której znajdował się jedyny hotel w miasteczku.
Idąc dalej prosto,mijając kolejne domy,dochodziło się do autostrady,wiodącej daleko w świat.
Littleton nie zmieniło się za bardzo od czasów jej dzieciństwa. Typowe amerykańskie miasto w stanie Kolorado.
Spokój i cisza. Kwiaty rosnące przy każdym domu w zależności od pory roku.
Laura uśmiechnęła się na wspomnienie pierwszego lata spędzonego u Amelii. Teraz była nawet wdzięczna swojej mamie,że podrzuciła ją tutaj,żeby spędzić miesiąc miodowy z nowym facetem. Dzięki temu jej wizyty u cioci stawały się regułą.
Po krótkim zamyśle Laura przeszła przez ulicę i skierowała się w stronę dworca. Idąc przed siebie przyglądała się przechodniom,domom,wszystkiemu co ją wokół otacza. Zauważyła,że życie w miasteczku toczyło się normalnie,jakby nigdy nic.
Dla mieszkańców Littleton był to kolejny zwykły dzień. Bowiem życie w mieście nie zamiera,kiedy jeden z jego mieszkańców odchodzi..
Myśląc o tym wszystkim,nie mogła także zapomnieć o Rossie Lynchu, dziwnym człowieku, który przyjaźnił się z Amelią.
Może ktoś w miasteczku będzie wiedział kim jest, znała w końcu stąd kilka osób.
Raini powinna coś o nim wiedzieć. Nie czekając ani chwili dłużej udała się do dawnej przyjaciółki,zapominając o bagażu.
Niska, ciemnowłosa dziewczyna natychmiast otworzyła drzwi z nieukrywanym zaskoczeniem.
-La..aa.ura.? Laura Marano, to Ty.?
Wyjąkała niedowierzając,stojąc jak słup soli na progu swojego domu.
Dziewczyna przytaknęła, tuląc mocno do siebie znajomą.
-Tak to ja.-odpowiedziała, odrywając się z uścisku.
Raini przyglądała się na nią uważnie z rozchylonymi ustami.
-Ale się zmieniłaś. Wyrosłaś na śliczną dziewczynę. Co cię do mnie sprowadza.?
-Chciałam pogadać.
-Oczywiście. Wchodź do środka.
Dziewczyny weszły do domu i zasiadły w ogromnym salonie urządzonym w stylu vintage.
-Opowiadaj co u Ciebie.? Czemu nie przyjeżdżałaś.?-zaczęła wypytywać Raini.
Laura przez chwilę milczała. Układała sobie całe swoje życie od początku.
-Dużo pracowałam.
-Naprawdę.? Gdzie dostałaś pracę.?
Dziewczyna nadal dopytywała o życie Laury, na co ona nie reagowała zbyt pozytywnie.
-Pracuje jako sekretarka w dużej firmie..
Laura nie chciała za dużo o sobie opowiadać. Przyszła w końcu tutaj w celu dowiedzenia się kim jest Ross Lynch.
-Ale nie o tym chciałam z Tobą porozmawiać, Raini.
-A o czym? Bo chyba nie o Amelii.?
Laura poczuła jak łzy napłynęły jej do oczu, ale zdecydowała,ze nie będzie pokazywać emocji.Nie teraz.Nie tutaj.
-Nie, nie o niej. Chciałam się czegoś dowiedzieć o Rossie Lynchu.
Raini przez chwilę nic nie mówiła. Patrzyła tylko na Laurę przepraszającym wzrokiem.
-Chciałabym Ci pomóc, ale nie znam go za dobrze. Wiem tylko,że przyjechał tutaj z Nowego Jorku, zamieszkał obok Twojej cioci , i że spotkało go coś strasznego.
-To wiem. Amelia wspominała mi o tym w liście.
-Przepraszam Lauro, ale wiem tylko tyle na jego temat.-odparła nadal patrząc na nią tym samym wzrokiem.
Laura uśmiechnęła się mimo wszystko ciepło do dziewczyny, po czym wstała z kanapy.
-Nie masz za co przepraszać. I tak dużo mi powiedziałaś.-odpowiedziała ciepłym głosem.-Muszę już iść. Zrobiło się już późno, a jeszcze muszę zameldować się w hotelu.
-Rozumiem. Spotkamy się jeszcze.?
Laura przytaknęła jej, a następnie pożegnała się i wyszła na pustą już ulicę. Był w końcu już wieczór.
-Przyjechał z Nowego Jorku.? Z tak dużego miasta przeniósł się do małego miasteczka na drugim końcu kraju.? W dodatku zaczął się opiekować starszą kobietą.? Coś mi tu nie pasuje.
To było bardzo dziwne, on był dziwny, w ogóle ta cała sytuacja była dziwna.
Nie mogła przestać myśleć o chłopaku, który zatrzymał ją na cmentarzu.
Pogrążona w rozmyślaniach nie zwracała nawet uwagi na to , co się dzieje wokół niej. Dopiero bliski warkot silnika wyrwał ją z zamyślenia.
Mimochodem rzuciła okiem w stronę,skąd dobiegał hałas. Wzdłuż chodnika posuwał się wolno niebieski pickup, za kierownicą siedział .. Ross Lynch.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz