środa, 24 grudnia 2014

Rozdział Drugi.

-No co, nic nie powiesz.?-spytał i zbliżył się nieco.
Sytuacja robiła się co raz mniej przyjemna,ale Laura nie należała do strachliwych.
Spojrzała na niego wyniośle i pytająco.Wiedziała,że opanowanie i zimna krew to połowa zwycięstwa.
Przewaga fizyczna przeciwnika miała drugorzędne znaczenie.
-Czy my się znamy.?-spytała wreszcie.-Bo ja jakoś nie bardzo mogę sobie przypomnieć..
-Oczywiście,że Cię znam.Jesteś siostrzenicą Amelii.-Skrzyżował ręce i przybrał jeszcze bardziej
arogancki wyraz twarzy.-Miała u siebie mnóstwo Twoich zdjęć.
Opuścił ręce, ale Laura kątem oka zauważyła,że kurczowo zacisnął palce.
Nie zmieniając tonu, zapytała:
-A Ty jesteś..
-Ross Lynch.
Była zaskoczona. Ten cham był sąsiadem Amelii.? Tym "uroczym,młodym człowiekiem",o którym
wspominała w listach.?
-Ach,to Ty.-Mimo wszystko ucieszyła się. Był w końcu częścią życia Amelii,znał ją a ona jego.
Wyciągnęła więc do niego rękę.-Bardzo mi miło.
Niestety chłopak nie podzielał jej zdania.
-Jeszcze nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
Laura potrząsnęła głową.
-Porozmawiamy o tym później. Przepraszam.
-Porozmawiamy teraz.-wycedził.Jego brązowe oczy były nieprzeniknione.-Bardzo jestem ciekaw,dlaczego nie znalazłaś czasu,żeby odwiedzić ciotkę nieco wcześniej. Tak z czystej ciekawości. Stale o Tobie mówiła. Myślała.Czekała na Ciebie cały czas.
Laura słysząc to przełknęła ślinę.
-Byłam w Sydney. W Australii,na drugim końcu świata.
-Nie miałaś nigdy wakacji.? Krótkiego urlopu.?
-Miałam. Nawet nie wiesz ile razy chciałam ją odwiedzić, ale zawsze..
Ciemne oczy patrzyły na nią z coraz większą niechęcią.
-Wypadło Ci coś lepszego, tak.?
Laura kurczowo zacisnęła palce na pasku od torebki.
-Nie muszę Ci się z niczego tłumaczyć. A tak w ogóle to Cię nie znam.
-Ale ja znam Ciebie. Pozwolę sobie na stwierdzenie,że nawet za dobrze.
-Co Ty sobie wyobrażasz.? Kim Ty jesteś,żeby mnie umoralniać.? Jak w ogóle śmiesz mnie o cokolwiek oskarżać.! Jesteś bezczelny.!
Chłopak milczał.
-Wracam właśnie z pogrzebu ciotki, a Ty tarasujesz mi drogę wypytując o coś co nie powinno Cię interesować.! Kochałam ją, a Ty ..
-Ja też ją kochałem.Bardzo się przyjaźniliśmy.
W jego głosie można było usłyszeć coś nowego. Łagodny smutek i żal. Przez moment nawet Laurze zrobiło się głupio,że tak na niego nawrzeszczała.
Spojrzała na niego badawczo,próbując odnaleźć w jego twarzy coś, co pasowałoby do opinii Amelii,wyrażanej w listach.
"Kiedyś go skrzywdzono,kochanie.Ma za sobą ciężkie przejścia.Potrzebuje dużo czułości i zrozumienia. "
Jednak zdaniem Laury , w tej chwili to on potrzebował przede wszystkim kagańca.
Nie mogła sobie zupełnie wyobrazić jak jej urocza ciocia, kobieta z zasadami mogła przyjaźnić się z takim człowiekiem jak on.
Musiała jednak przyznać,że śmierć ciotki najwyraźniej zrobiła na nim wrażenie.
-Wyobrażam sobie jak musiałeś przeżyć..
-Nie wysilaj się. Wiem czemu wpadłaś tutaj w ostatniej chwili.
-Nie mogłam się wyrwać..-przerwała.-Zresztą nie muszę Ci się tłumaczyć. A tak przy okazji, to dlaczego mnie zatrzymałeś.? Czego właściwie ode mnie chcesz.?
W jej oczach pojawiła się pogarda. Wyprostowała się i stanowczym krokiem ruszyła przed siebie. Tym razem ustąpił jej z drogi.
-Ale on jest bezczelny.!
Szła szybko,nie odwracając się za siebie.Słyszała tylko odgłos jego kroków na żwirowej ścieżce.
Miała wtedy wielką nadzieję,że skręci gdzieś i pójdzie w drugą stronę.
-Ciociu,byłaś za dobra dla ludzi.-pomyślała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz