Została sama.Przez chwilę stała z opuszczonymi rękami. Myślała nad słowami Rossa, o małej Rossie.
Właśnie, mała Rossie. Nasuwało jej się tyle pytań odnośnie dziewczynki.
Ile tutaj mieszka.? Co się z nią stanie po sprzedaniu domu.? Czy ma jakąś rodzinę oprócz ojca gwałciciela.?
Nie chciała czekać,aż odpowie jej cisza. Natychmiast pobiegła do kuchni,gdzie dziewczynka jadła kolacje.
Rossie spojrzała na brunetkę oczami pełnymi zaciekawienia.
-Przepraszam, nie przedstawiłam się wcześniej.Jestem Laura,siostrzenica Amelii.-przedstawiła się, siadając obok niej.
-Rossie.-odparła nieśmiało.
-Masz bardzo ładnie imię, Rossie.
W oczach dziewczynki pojawiły się małe iskierki radości.
-A Ty jesteś bardzo ładna. Wyglądasz jak moja laleczka, którą dostałam od Rossa.
-Naprawdę.?
Dziewczynka przytaknęła i zeskoczyła z krzesełka ożywiona.
-Chcesz ją zobaczyć i pobawić się ze mną.?
Laurze zaparło dech w piersiach. Nie miała kompletnego pojęcia jak obchodzić się z dziećmi, a zwłaszcza sześciolatkami. Spojrzała, więc na Rossa licząc,że podpowie jej co ma robić. Ale dostrzegła tylko uśmiech w jego brązowych oczach.
-Laura chętnie pobawi się z Tobą jutro, a teraz marsz do łazienki szorować zęby i spać.
-Obiecuje.!-przyłożył rękę do piersi.
-W taki razie Dobranoc.-blondynka podskoczyła radośnie, machając parze na pożegnanie.
-Dobranoc.-odpowiedzieli równocześnie. Laura od razu oblała się rumieńcem,a Ross odwrócił głowę w zupełnie inną stronę.
-Rossie, była drugim oczkiem w głowie Amelii.-powiedział,podając Laurze zaparzoną wcześniej herbatę.
-Ile już tutaj mieszka.? Ma jakąś rodzinę.?
-Amelia przyprowadziła ją do swojego domu rok temu. Z tego co nam powiedziała, jej mama nie żyje, a ojciec odkąd pamięta znęcał się nad nią po pijaku. Jak na sześciolatkę jest bardzo mądra.
-To naprawdę straszne. Ile musiała ta malutka przejść.-powiedziała ze smutkiem brunetka.
-Lauro, ale Rossie to nie jedyny powód dla którego Cię tu przywiozłem.-jego ton był teraz spokojny,opanowany. W ogóle nie przypominał tego samego sprzed 10 minut.
Ross podszedł do Laury i wyjął z kieszeni kopertę.
-Przywiozłem Cię tutaj,żeby Ci to dać. To list od Amelii .Dała mi go kilka miesięcy temu.
Laura ze zdumieniem spojrzała na kopertę.
-Co to jest?
-Przeczytaj.
Wzięła z jego rąk kopertę. Obracała kawałek papieru w ręce,nie mogąc się zdecydować. Nagle na jej twarzy pojawiło się przerażenie.
-Myślisz,że ona wiedziała..
-Nie, myślę,że nie.
Sam podniósł się i wyprostował.
-Po prostu chciała wszystko uporządkować. Dziwne ,że Ty nie..-nie kończąc zdania,dodał:-Nieważne.Przeczytaj ten list.
Ja niestety muszę już iść do siebie. Na górze czeka na Ciebie pokój. Dobranoc.
Zdenerwowana,że znowu ma jej za złe coś,o czym nie ma pojęcia,przysiadła na parapecie.
-Dobranoc.-rzuciła krótko i oschle,po czym odwróciła się do niego tyłem i zaczęła delikatnie otwierać kopertę.
W środku była zwyczajna kartka,wyrwana ze szkolnego zeszytu.Poczuła,że łzy napływają jej do oczu.
Poznała znajome pismo Amelii.Zamknęła na chwilę oczy,próbując zatrzymać łzy.
"Kochana Lauro -zaczęła czytać-daję ten list Rossowi Lynchowi,bo jestem pewna,że Ci go przekaże."
Owszem przekazał.Stłumiła niechęć do chłopaka i czytała dalej.
"Skoro czytasz ten list,to znaczy,że umarłam.Mam nadzieję,że nie próbujesz zmienić tego,czego nie można i nie płaczesz na próżno.
Możesz sobie popłakać,ale tylko tak troszeczkę.Musisz żyć dalej.Mam nadzieję,że zgodzisz się na to co postanowiłam zrobić.
Wkrótce dowiesz się co mam na myśli."
Laura drgnęła.
"Chyba potrafię sobie wyobrazić, jak się teraz czujesz. Wiem, bo nie raz opłakiwałam swoich bliskich.
Byłaś moją największą radością życia i zawsze uważałam Cię za moją najlepszą przyjaciółkę.
Amelia ."
Ręce Laury zaczęły drżeć,łzy ponownie płynęły jej po policzkach. Sięgnęła po chusteczkę.
Ból spowodowany stratą Amelii stawała się co raz bardziej nieznośny.
Nagle zdała sobie sprawę,że straciła kogoś ,kto ją kochał,jak nikt dotąd.Amelie mogła spytać
o wszystko,mogła jej powiedzieć wszystko.Przy Amelii mogła być sobą.A teraz ten czar prysł.
Starając się opanować drżenie rąk,złożyła kartkę i z powrotem wsunęła do koperty.Włożyła do torebki i spojrzała na zegarek.
Wybijała już dwudziesta pierwsza. Po wrażeniach jakie przyniósł jej dzisiejszy dzień marzyła tylko o długiej kąpieli i wygodnym łóżku.
Nie tracąc czasu skierowała się na górę w stronę pokoju, o którym wcześniej wspominał Ross. Po drodze zahaczyła o pokój małej Rossie,sprawdzając czy śpi. Kiedy zobaczyła dziewczynkę wtuloną w pluszowego misia,uśmiechnęła się mimowolnie.
-Gdybym nawet chciała Cię zaadoptować, mój narzeczony nigdy się na to nie zgodzi.-wyszeptała ze smutkiem.
Przyglądała się Rossie jeszcze przez chwilę, po czym po cichu wyszła, udając się do pokoju obok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz